![]() |
Królowa Elżbieta II i jej następcy (photo by Ranald Mackechnie) |
Jednym z głównych tematów, jakimi zajmują się aktualnie media nie tylko brytyjskie, ale i światowe, są Harry, Meghan oraz ich niechęć do pracy dla rodziny królewskiej. W nawiązaniu do tej sprawy pojawia się wiele głosów mówiących o tym, że instytucja monarchii jest reliktem przeszłości i powinna zupełnie zniknąć. Pomyślałam więc, że dobrze byłoby przeanalizować tę sprawę. Czy rzeczywiście tak jest? Jakie są wady monarchii i czy ma ona jakieś zalety? Przekonajmy się.
To zło!
Muszę przyznać, że sama nie należę do wielkich zwolenników monarchii. Wiem, że wiele osób zakłada, że skoro piszę na taki temat, na jaki piszę, to jestem fanką Brytyjskiej Rodziny Królewskiej. To nieprawda. Nie mam nic przeciwko niej, większość jej członków darzę sympatią, a prawie wszystkim na ogół głęboko współczuję, natomiast piszę tego bloga, ponieważ ten temat mnie interesuje. Nie oznacza to wcale, że jestem zwolenniczką takiego ustroju. I z góry przepraszam za zbyt dosadne i wielkokalibrowe porównanie (chcę po prostu jasno pokazać o co mi chodzi), ale można interesować się historią II wojny światowej i wcale nie uważać, że jej wybuch był czymś fajnym.
Monarchia z samej już swojej definicji jest ustrojem niesprawiedliwym społecznie. Jednym z podstawowych praw obowiązujących w dzisiejszym świecie jest fakt, że jesteśmy sobie równi. Albo przynajmniej powinniśmy być. Rodzimy się z pustą kartą i każdy z nas może zapisać się w historii jako np. głowa swojego kraju. Wobec tego istnienie dziedzicznego tronu jest czymś, co budzi w ludziach niechęć i sprzeciw. Oto istnieją osoby, które mają przywileje nadane im w związku z ich urodzeniem, a nie talentami, dokonaniami czy umiejętnościami. Co więcej, wypada się im kłaniać i poważać je, nawet wtedy, kiedy robią głupoty, a robią ich niemało. A jakby i tego było mało, trzeba ich jeszcze utrzymywać.
Akurat ten argument nie jest najbardziej istotny w przypadku monarchii, którą ja się zajmuję na co dzień, a więc brytyjskiej, ale jest to bolączka wielu innych państw. Łożą one na utrzymanie ludzi, o których wspomina się często w kontekście różnych skandali, a to było, jest i pewnie zawsze już będzie się wiązało z licznymi kontrowersjami. Stąd też tak wielki i słuszny nacisk na to, aby Harry i Meghan rozwiązali przede wszystkim sprawę finansowania swojego biura, ochrony, domu i wszystkiego innego. Między innymi z tego powodu Pałac Buckingham tak wyraźnie zaznaczał, że porzucenie przez nich królewskich obowiązków jest skomplikowaną sprawą. Zgodnie z polskim prawem np. sędziowie nie mogą dorabiać do swojej pensji w sposób inny niż poprzez działania naukowo-dydaktyczne, a i takiej możliwości ich zwierzchnik może im odmówić, jeśli z jakichś powodów uzna to za niewłaściwe. Swoje ograniczenia mają też inne zawody. Podobnie jest z przynależnością do rodziny królewskiej. Są rzeczy, których jej członkom po prostu nie wolno robić nie tylko w pracy, ale i poza nią.
Zło, ale konieczne
Monarchia parlamentarna, bo w zasadzie o takiej tu mówimy, ma też swoich fanów. Oczywiście nie wyklucza ona w zupełności czynnika demokratycznego, wszak monarcha pełni w takim modelu rządów jedynie funkcje reprezentacyjne. Wszystkie inne pozostają w rękach parlamentu wybieranego w wyborach powszechnych. Krajem rządzą więc ludzie, których obywatele sami wybrali i których, kiedy przyjdzie na to czas, mogą z ich urzędów odwołać.
Z królem czy królową tak się nie da, chyba że zmieniając przy okazji cały ustrój. Ma to jednak pewne zalety. Istnieje ktoś, kto jednoczy naród, a więc nie jest związany z żadną partią i uosabia niejako całe państwo. Właśnie dlatego królowa Elżbieta nie może wyrażać poglądów na niemal żaden temat, czego wiele osób nie rozumie. Ma ona być głową całego narodu, a nie większości, która ją wybrała z racji jej poglądów i przekonań, jak to jest w przypadku prezydentów czy premierów. To niezwykle istotna sprawa i właściwie podstawa całego ustroju. Władca jest dla wszystkich.
Monarchia, przynajmniej ta brytyjska, jest też dość intratnym interesem i najzwyczajniej w świecie nie opłaca się jej likwidować chociażby ze względów ekonomicznych. Dochód uzyskiwany dzięki Brytyjskiej Rodzinie Królewskiej m.in. z turystyki, jest gigantyczny i znacznie przewyższa wkład podatników w jej utrzymanie. Komentarze o "pasożytach", których można się naczytać na różnych forach i portalach, są więc dość zabawne. Dla przykładu w 2018 roku państwo wypłaciło Brytyjskiej Rodzinie Królewskiej około 82 milionów funtów w postaci dorocznego grantu. Dwór zrewanżował się wygenerowaniem blisko 345 milionów funtów dla budżetu państwa. A to jedynie ta część, którą bezpośrednio zarobiła Firma. W końcu turyści, którzy przyjeżdżają na różne wydarzenia związane z Brytyjską Rodziną Królewską, muszą coś jeść i gdzieś spać, prawda? Kupują pamiątki, zwiedzają, jeżdżą metrem. A zarobki każdego przedsiębiorcy są opodatkowane. Szacuje się, że BRK co roku generuje około 1,5 miliarda funtów (!!) zysku dla brytyjskiej gospodarki. Nieprzekonanym przypomnę, że utrzymanie prezydentów i ich biur czy kancelarii też zwykle kosztuje bardzo dużo, a o podobnym zwrocie do państwowej kasy nie ma mowy.
Innym argumentem monarchistów jest ciągłość. Głowie państwa zależy, aby kraj był w jak najlepszym stanie, a obywatele byli jak najbardziej zadowoleni. W końcu zostawi to wszystko nie komuś tam, kogo wybiorą jutro, za miesiąc lub za rok, ale własnemu dziecku. A przecież dla swoich dzieci chce się jak najlepiej. Z królami nie jest inaczej. Bałagan, którego narobią, będą sprzątać ich następcy. Zwolennicy monarchii, w której król ma faktyczną władzę, zaznaczają też często, że osoba, która nie bałaby się "zwolnienia" przez naród, dbałaby o państwo lepiej. Nie zostawiałaby trudnych reform swojemu następcy ze strachu przed gniewem ludu, tak jak robią to politycy wybierani na kadencje, przez co kraj w dłuższej perspektywie rozwijałby się szybciej i funkcjonował sprawniej.
Ostatnim argumentem często przytaczanym przez zwolenników monarchii jest to, że wola większości nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem dla kraju. Bardzo dosadnie wyjaśnić nam to może nie kto inny, jak sam Winston Churchill.
Najlepszym argumentem przeciwko demokracji jest pięć minut rozmowy z przeciętnym wyborcą.
Trzeba tu jednak pamiętać, że współczesne monarchie europejskie nie wykluczają demokracji w zupełności, a raczej są dla niej uzupełnieniem. Churchill jest zresztą autorem chyba najbardziej znanego cytatu poświęconemu temu tematowi.
Demokracja to najgorszy system, ale nie wymyślono do tej pory nic lepszego.
To, o co mi chodzi, wyjaśni nam wobec nieco lepiej inna osoba, a mianowicie laureat literackiej Nagrody Nobla, William Faulkner.
Nie należy przesadzać z demokracją. Nie chciałbym podróżować statkiem, którego kurs byłby określany głosowaniem załogi, przy czym kucharz i chłopiec okrętowy mieliby takie samo prawo głosu jak kapitan i sternik...".
Przyznacie, że trudno się z tym nie zgodzić. A jakie jest wasze zdanie? Domyślam się, że większość z was jest jednak monarchistami. A może się mylę? Dajcie znać, bo bardzo mnie to interesuje :)
W temacie:
Jak będzie wyglądała monarchia przyszłości? (klik)
Przyznacie, że trudno się z tym nie zgodzić. A jakie jest wasze zdanie? Domyślam się, że większość z was jest jednak monarchistami. A może się mylę? Dajcie znać, bo bardzo mnie to interesuje :)
W temacie:
Jak będzie wyglądała monarchia przyszłości? (klik)